Mortem Domus

Mortem Domus czyli z łaciny "Dom grozy" brzmi może tandetnie i kiczowato, ale w tym murowanym budynku pomiędzy naprawdę można się przerazić. Dziesiątki - setki wręcz - klientów zdają się to potwierdzać. To była prawdziwa kostnica, funkcjonująca od końca lat sześćdziesiątych aż do początku lat dziewięćdziesiątych, trudno więc wyobrazić sobie bardziej odpowiednie miejsce na tego typu atrakcję. Zwłaszcza, że przez te kilkadziesiąt lat przez sale tego byłego prosektorium przewinęły się tysiące zmarłych osób o historiach prozaicznych, smutnych, ale także i przerażających oraz wstrząsających.

To wszystko zachęciło dwóch przyjaciół, posługujących się pseudonimami "Carver" oraz "Sexton Beetle" do wykorzystania historii tego miejsca do utworzenia atrakcji turystycznej. Oraz, co oczywiste, zarobienia trochę grosza. Wkrótce po wykupieniu kostnicy ten piętrowy budynek z dużej, masywnej cegły został poddany gruntownemu remontowi - wyburzono murowany domek znajdujący się na jego tyłach, usunięto potężne kominy prowadzące z pieców krematoryjnych, dokonano ogromnych zmian w rozkładzie pomieszczeń tworząc z nich ciasny labirynt laboratoriów, magazynów, korytarzy oraz sal sekcyjnych i prosektoriów, a cała elewacja została utworzona na nowo, tym razem w kolorach czerni obraz łagodnego brązu. Nie chcąc wprowadzać więcej zmian część okien zamurowano, a cześć zasłonięto drewnianymi panelami, dodano nowy, elegancki szyld imitujący stary, oryginalny, wzbogacony jednakże o informację, że jest to obecnie "Mortem Domus" i... rozpoczęto promocję.

Grzebiąc w miejskich oraz policyjnych archiwach udało się dotrzeć do jednego dość intrygującego zdarzenia z przeszłości Mortem Domus i, po krótkiej prawnej batalii, nagłośniono sprawę. W wielkim skrócie nieznani sprawcy włamali się do budynku i nie dość, że spalili większość ciał korzystając z pieców krematoryjnych, to jeszcze wepchnęli do nich ówczesnych pracowników, po czym wywołali pożar budynku. Do dnia dzisiejszego ta sprawa nie została rozwiązania, a sprawcy najpewniej żyją pośród mieszkańców miasta, a dość dziwne plotki głoszą, że w owym prosektorium nie każdy pracownik tej placówki był człowiekiem lub Innym. Ale plotki, jak to plotki, nie da się ich sprawdzić jednoznacznie.
Te tragiczne wydarzenia - a także wiele, wiele innych, o których panowie Carver i Sexton Beetle wiedzą - posłużyły za podstawę atrakcji w Mortem Domus. Tuż po przekroczeniu progu wejściowego należy tylko podpisać oświadczenie, że jest się świadomym wszystkiego co się wydarzy i zrzeka się odpowiedzialności w wyniku poniesionych szkód; trzeba też zapłacić symboliczną kwotę i można ruszyć na spacer po historycznej kostnicy, gdzie lodówki, szuflady, piece oraz stoły są odpowiednio spreparowane, a lęk i groza stanowią największy afrodyzjak.